czwartek, 21 października 2010

Witamy Rumunię!



Następnego dnia ruszyliśmy w dalszą część trasy, by przekroczyć granicę Węgry-Rumunia i zatrzymać się w Rumuńskich górach na noc. Mięliśmy też w planach zaliczenie słynnej trasy transfogardzkiej.
Węgry a przynajmniej ta część przez którą jechaliśmy wydawała nam się okrutnie nudna. Nic tylko kukurydza, arbuzy, kukurydza, arbuzy i czasem dla odmiany kukurydza.
Jedyna rzecz która wywołała w nas uśmiech to ubiór węgierskiej drogówki. Przejeżdżaliśmy obok jednego radiowozu i przyjrzeliśmy się chłopakom. Stroje tak oczojebliwe, że mogłyby być hitem sezonu na jakiejś zapadłej mazurskiej wsi w szczycie popularności disco - polo. Jakieś dziwne paski, znaczki, przemieszanie oczojebliwego pomarańczowego, żółtego, zielonego i czegoś jeszcze czego koloru nawet nie byłem w stanie określić bo czułem się jakbym gapił się na wybuchającą właśnie elektrownię atomową. No nic, noga na hamulec i powolutku ich minęliśmy. Gapili się na nas jakby nasz samochód jakoś dziwnie wyglądał... Jeszcze takiej fury jak nasza im brakowało i mogliby iść rwać 16stki na dyskotekę w stylu umcy umcy w remizie (białe rękawiczki i gwizdki już mięli).


Bardzo byłem ciekawy Rumunii o której słyszeliśmy wiele niepochlebnych opinii. O tym co się okazało będzie nieco później, na razie jesteśmy jeszcze przed granicą. Poznaliśmy jeszcze na Węgrzech ekipę z czerwonego Poloneza Trucka którą serdecznie pozdrawiamy i której dziękujemy za wspólny kawał drogi!



Dotarliśmy do magicznej linii i pierwsza kontrola paszportów. Granicznicy chyba byli przyzwyczajeni do złombolowych pojazdów bowiem tylko się uśmięchneli, zapytali "Skoda Fan?" - my "yes, yes, of course" i puścili nas dalej.
Zaraz po przejechaniu na rumuńską stronę wymieniliśmy parę ojro na "leje" czyli ichniejszy szmalec. Ledwie wyszliśmy z kantoru i już podleciał do nas jakiś cygan próbujący nam wcisnąć telefon marki Nokia do którego niestety nie posiadał ładowarki, dokumentów ani akcesoriów, telefon również się nie uruchamiał bo "battery is dead" :D
Tuż za granicą wraz z innymi ekipami stworzyliśmy większą kolumnę i tak kontynuowaliśmy podróż jeszcze jakiś czas.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz