czwartek, 21 października 2010

Rumunii ciąg dalszy...



Niestety nie wyszło za dużo zdjęć, ale jest sprawa warta odnotowania. W pagórkowato -górskiej części Rumunii pełno było malutkich staaarych domków z dachami zrobionymi dachówki z wypalanej gliny. Większość tych domków była bardzo kolorowa, żółte, pomarańczowe, niebieskie, zielone, fioletowe itd. Zupełnie co innego niż u nas. Tam, zero monotonii, każdy domek z innej bajki. Na wsiach przez które przebiegała "trasa" (czyli taka dwupasmowa ulica podobna do tych które mamy na osiedlach w Polsce) był obyczaj rozstawiania stolików przy samej ulicy. Przy stołach siedzieli starsi panowie grając w karty i popijając bliżej niezidentyfikowany płyn (później dowiedzieliśmy się co to było, ale jeszcze nie popsuję Wam tej nutki tajemnicy :) ). Babinki z głowami opatulonymi chustami (każda jedna miała chustę na głowie, najczęściej czarną) siedziały sobie na ławeczkach również tuż obok ulicy. Całość sprawiała wrażenie jakby czas zatrzymał się dobre sto lat temu. Niesamowity spokój i cisza.



Tacy zauroczeni jedną z takich magicznych wiosek zobaczyliśmy widok znany nam z naszej ojczyzny :D



Rumuński Policjant ... To brzmi prawie jak wrzuta. No nic, zhaltowali nas i kazali zjechać na pobocze. Co się, co się, co się stało? Nie... tym razem łazienka nie była zamknięta. Mandat się należy za "niemanie" świateł. Tyle zrozumieliśmy z łamanej angielszczyzny panów w mundurach. 10 Euro... ok. Dostał 10 Euro, za chwilę woła mnie 5 Euro więcej ... Trochę się wnerwiłem ale zwaliłem to na pomyłkę w przeliczaniu kwoty mandatu z lejów na euro. No nic. Dostał 5 euro i woła że jeszcze 5 euro. Tym razem podkurwiłem się już solidnie i miną rumuńskiej sprzedawczyni z mięsnego pytam się go czy to już ostatnie 5 euro czy jeszcze może kilka razy mnie zawoła, ale jeśli tak to niech od razu powie ile, to nie będę rozmieniał. To było ostatnie 5 euro. Cośtam mi mętnie tłumaczył że mandat za to jest 80 lejów czyli 20 euro ale się pomylili przy wyliczeniach.
Nawet chciał mi ten mandat dać żeby nie było że to do kieszeni bierze czy coś. Drugi jednak mu zabrał świstek i pokazał żeby mi go nie dawał. Już mi się nie chciało z nimi kłócić, może jakieś biedne rumuńskie dzieci śniadego policjanta będą z tego miały uciechę. Z resztą, mogłoby się okazać że jeszcze za kilka rzeczy się mandat należy. Tak czy inaczej wyszliśmy na tym dobrze, bo wykryliśmy usterkę. W czasie jazdy po ichnich dziurach z przerwami na asfalt rozleciał się przekaźnik od świateł. Kontrolki świecą, deska świeci, tylko lampy nie. Dobrze że wtedy to wyszło bo mogłem za dnia zafiksować to na poboczu. Gdybyśmy to zauważyli w nocy w górach, było by nieco ciężej. Zafiksowałem i pojechaliśmy dalej. Pierwszy w życiu mandat dostałem od rumuńskiej Policji...
Dobrze chociaż że mięliśmy gotówkę. bo innej załodze która jej nie miała zabrali radio. Tak postępują w stosunku do obcokrajowców. Inaczej nie mieliby możliwości sciągnięcia mandatu kredytowego. Wiedzieliśmy o tym wcześniej więc mięliśmy zapas gotówy na wszelki wypadek.

Bardzo popularna w Rumunii Dacia Pick Up. Pierwszy raz coś takiego widziałem :)



W ogóle tam jest spore rozwarstwienie społeczne, co widać po samochodach. Albo jeżdżą wypasione limuzyny, albo bida z nyndzą. Takich po środku raczej mało było.

Był taki rejon przez który przejeżdżaliśmy (jeszcze niedaleko Węgier) gdzie pełno było opuszczonych fabryk. Prawdopodobnie zbankrutowały, może jakieś stare zakłady państwowe. Tak czy inaczej, świetne tereny na paint ball :)





Jeszcze Rumunia. Ciekawa sprawa - klimat jeszcze przed górami w sumie zbliżony do naszego, jednak nie widziałem tam ani jednej krowy, za to od groma owiec:




Tereny nizinne Rumunii. Całkiem ładne widoczki, chociaż naprawdę ładnie to się robi dopiero później:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz